Nie chodzi tu bynajmniej o piwo i jego pochwałę lub potępienie. Tytułowe słowo to część starego powiedzenia, pewnej mądrości życiowej – „nie musisz kupować browaru żeby napić się piwa”. No właśnie – nie musisz kupować motocykla, aby cieszyć się jazdą. Możesz go wynająć.
Do 1989 roku wynajem czy to samochodu czy motocykla był u nas usługą egzotyczną, dostępną przeważnie w hotelach dla gości z zagranicy. Widzieliśmy to na filmach, ale dla przeciętnego Polaka „samochód z wypożyczalni” nie był dostępny ze względów ekonomicznych.
W latach 90., w okresie transformacji gospodarczej, w odniesieniu do motocykli takiej usługi nie można było u nas znaleźć. Ubezpieczenie Autocasco motocykli było bardzo drogie, dochodzące niekiedy nawet do 25 – 30% wartości. Do tego amortyzacja pojazdu i zysk. Trudno było przy takich uwarunkowaniach stworzyć atrakcyjną cenowo ofertę wynajmu motocykli. Czasy i realia rynkowe powoli się jednak zmieniały i dziś wynajem motocykla to ciekawa alternatywa.
Warto się jej przyjrzeć, choć w sercu konserwatywnego motocyklisty gra stara ułańska maksyma, że: konia (motocykla), fajki i kobiety się nie pożycza. Przepastne zasoby Internetu dostarczają nam sporo ofert wynajmu motocykli. Zacznijmy jednak od założeń i pragmatycznego za i przeciw.
Co za tym przemawia:
- dostajemy motocykl przeważnie nowy, sprawdzony technicznie i ubezpieczony,
- po skończonej wyprawie nie musimy martwić się o jego garażowanie, serwis, itp.
Co przemawia przeciw:
- nie nawiążemy więzi emocjonalnej z motocyklem, bo to koń pożyczony,
- nie mamy motocykla na co dzień przez cały sezon, do dyspozycji o każdej porze,
- jednorazowo musimy zapłacić sporą sumę za wypożyczenie.
Tu jednak należy pamiętać lub lepiej zliczyć koszty, jakie ponosimy rocznie z tytułu posiadania motocykla, głównie: garażowanie, naprawy, konserwacja, ubezpieczenie. Zanim przejdziemy do przeglądu ofert rynkowych zobaczmy ile kosztuje nas utrzymanie własnego motocykla.
- Garaż – jeżeli mieszkamy w bloku musimy znaleźć jakieś zadaszone i bezpieczne miejsce dla motocykla.
W dużych miastach jest to przeważnie koszt minimum 200 – 250 zł miesięcznie,
tak więc rocznie wychodzi kwota 2400 – 3000 zł. - Konserwacja, serwis, naprawy – zakładając, że motocykl będzie jeździł bezawaryjnie to za samą podstawową konserwację i serwis (oleje, filtry, regulacje, klocki hamulcowe, opony, łańcuch, itp. plus robocizna w warsztacie)
musimy liczyć lekko 2000 – 2500 zł. - Ubezpieczenie – podstawowa polisa OC to koszt ok. 200 zł rocznie.
Tak więc posiadając własny motocykl mamy podstawowych kosztów utrzymania rocznie minimum 4600 – 5700 zł.
Sporo…
Nie pokazujcie tego wyliczenia żonie, bo… ona myśli, że garaż jest nam udostępniany bezpłatnie z dobroci serca właściciela tej nieruchomości, a serwis motocykla kosztuje tylko tyle, co w reklamach firm samochodowych – promocyjnie zaledwie 99 zł.
Po wpisaniu w wyszukiwarce internetowej frazy wynajęcie motocykla ukazuje się kilkadziesiąt ofert firm z całej Polski. Nie będę porównywał ofert, bo jest to niestała informacja. Wiele firm organizuje okresowe promocje, więc realne ceny są rozchwiane.
Spójrzmy jednak na średni poziom tych cen.
Za punkt wyjścia weźmy na przykład trzytygodniowe wakacje zaplanowane jako objazd kraju lub Europy, czyli 21 dni wypożyczenia. Ewentualnie można też rozpatrywać 4 – 5 przedłużonych
weekendowych wypraw, czyli też ogółem ok. 21 dni wypożyczenia.
O konkretach można przeczytać w magazynie nr 10: