WSK dookoła świata
Wspominamy Marka Michela, który na 7-konnym WSK 125 w 1973 roku pojechał do Indii, pokonując trasę 24 000 km, a rok później na takim samym WSK 125 objechał świat dookoła.
W poprzednim numerze Erwin Gorczyca podjął temat: ile mocy powinien mieć motocykl, aby sprawnie i dynamicznie jeździł [LINK].
W licznych komentarzach do tego felietonu czytelnicy pisali – 30, 50, 100 KM.
Mi zaś przypomniał się Marek Michel, który na 7-konnym WSK 125 w 1973 roku pojechał do Indii, pokonując trasę 24 000 km, a rok później na takim samym WSK 125 objechał świat dookoła.
Motocyklem WSK 125 dookoła świata – brzmi to prawie jak parafraza znanej podróżniczej powieści Juliusza Verne W 80 dni dookoła świata. W przypadku motocykla WSK 125, którym jechał Marek Michel, trwało to trochę dłużej, bo 115 dni, a pokonany dystans wyniósł 39 500 km. Rok wcześniej Marek Michel odbył niemniej ciekawą podróż do Indii.
Tak pisała o tym wówczas prasa:
Niecodzienny wyczyn.
Niecodziennego wyczynu – przejechania ma motocyklu WSK 125 przez 19 krajów i pokonanie dystansu około 24.000 km non-stop – dokonał niedawno młody student zootechniki Akademii Rolniczej w Krakowie Marek Michel. Drogę z Polski do Indii zapalony turysta odbył na seryjnym motocyklu marki WSK 125 (typ M06-B3) ze Świdnika. Start do tej niecodziennej imprezy nastąpił 14 lipca 1973 roku. Trasa prowadziła przez: Czechosłowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję i dalej przez Iran, Afganistan, Pakistan do Indii. Po pobycie w tym kraju i zwiedzeniu licznych ośrodków kulturalnych i przemysłowych Indii nastąpił powrót do Europy przez Iran, Irak, Liban, Syrię, Turcję, Bułgarię, Jugosławię, Austrię, NRF do Paryża. W nadsekwańskiej stolicy, w czasie odbywającego się tam właśnie salonu motocykl WSK ustawiono obok Polskiego Fiata, również rekordzisty z autostrady pod Wrocławiem. Oba pojazdy wzbudzały ogromnie zainteresowanie zwiedzających.
Nie trzeba chyba podkreślać, że była to ze wszech miar wyprawa mordercza. Człowiek i motocykl poradził sobie ze wszystkimi trudnościami terenowymi i klimatycznymi. W uznaniu wielkiego wyczynu dyrekcja WSK w Świdniku obdarowała młodego studenta nowym motocyklem WSK 175.
„Motor” 2 / 1974
Marka Michela poznałem ponad 25 lat temu, podczas jednej z jego wizyt w Polsce.
Przez te wszystkie lata cały czas jestem pod wielkim wrażeniem jego opowieści o legendarnej wyprawie z 1974 roku – w 115 dni dookoła świata na motocyklu WSK 125. Był to wyczyn pełen niesamowitych przygód, które Marek barwnie i ze swadą opowiadał.
Rok 1973 (wyprawa do Indii) i 1974 (wyprawa dookoła świata) to był czas innych realiów politycznych, społecznych, ekonomicznych i gospodarczych na całym świecie. Przez kolejne 47 lat świat
bardzo się zmienił.
Poprosiłem kiedyś Marka o kilka słów refleksji o swoich wyprawach motocyklowych z lat 70. Tu warto dodać, że „jego miłość do podróżowania” nie umarła z biegiem czasu, ale tylko przycichł na
pewien czas i w latach 90. Marek Michel znowu wrócił do motocyklowego podróżowania po świece, przy czym wybierał przeważnie te zakątki, gdzie trudno było dojechać innym pojazdem niż jednoślad.
(…) Okres moich podróży na motocyklu WSK to najwspanialsze chwile w moim życiu.
Dziś, jak jest źle, podczas podroży, smutno, zimno i beznadziejnie to nic! Powtarzam sobie że: „Jeszcze nigdy nie było, aby jakoś nie było”. No i jest jakoś – po burzy z reguły pojawia się słońce, chyba że to już potop i będzie lało bez końca. Nie jestem idealny, ale idealnie sobie z tym radze w każdych warunkach – uśmiech na twarzy choć niekiedy pustka w kieszeni. Dzięki motocyklom widziałem 124 kraje wszystkich kontynentów i ciągle mi mało i ciągle gna mnie w daleki i bliski świat. Niektórzy twierdzą, że wypadłem z jakiegoś wozu z taboru cygańskiego, tak lubię podróżować.
Zacząłem moje przygody z podróżą w 1968 roku, szwendając się autostopem po Demoludach (Krajach Demokracji Ludowej – jak komuniści nazywali swoje państwa w Europie środkowo-wschodniej). Dalej komuna nie puszczała. Na wkładkę paszportową nie daleko można było pojechać. W 1973 roku dostałem paszport i dalej ruszyłem motocyklem, własnym kupionym za 8.500 zł w Polmozbycie. Władza Ludowa umożliwiła mi zakup dewiz, aż 105 dolarów amerykańskich. Powróciłem po 3,5 miesiącach, przejeżdżając 28.000 km i 28 krajów Dalekiego i Bliskiego Wschodu, wydałem z 300 dolarów na benzynę, jedzenie, wizy i jeszcze przywiozłem 350 dolarów amerykańskich. To można rozpatrywać tylko w kategoriach cudu, bo to był „CUD”. Ruszyłem do Singapuru, nie dojechałem, w środku Indii rzeka Ganges wylała i nie było jak jechać dalej. Z Indii poprzez Afganistan, Pakistan, Iran, Irak, Syrię,
Liban, Turcję, Bułgarię, Jugosławię, Austrię, NRF dotarłem do Paryża. Tam poznałem znanych francuskich aktorów – Jann Paul Belmondo i ś.p. Michel Piccolo. Z Paryża, jak na skrzydłach powróciłem do Krakowa, aby kontynuować studia na Akademii Rolniczej w Krakowie. Już parę godzin po powrocie i po przejściu kaca znowu marzyłem o dalszej jeździe.
1 lipca 1974 roku ruszyłem w podróż dookoła świata. I tu następuje kolejny „CUD” – fabryka motocykli WSK Świdnik daje, czy właściwie pożycza mi nowy, seryjny motocykl WSK 125 model M06 B3 w wersji exportowej – więcej chromu i nie czarny, jak większość Wuesek, tylko bialutki. Robią mi aluminiowe skrzynki i dają jeszcze na drogę 2500 dolarów. Nie posiadałem się ze szczęścia. W 115 dni z Krakowa do Krakowa objechałem dookoła świata, przejeżdżając na motocyklu 39.950 km, przez NRD, NRF, Francje, Hiszpanie, Maroko, Algierie, Tunezje, Libie, Egipt, Liban, Syrie, Turcje, Iran, Afganistan, Pakistan, Indie, Bankog, Hong Kong, Australie. Samolotem przez Pacyfik przez Nowa Kaledonie, Fidzi, Thaithi do Los Angeles i dalej do Nowego Yorku, stąd do Holandii, Francji i znowu w uniesieniu, jak na skrzydłach do kochanego Krakowa. Boże…, jaki ten świat jest piękny. Byłem oczarowany tą podróżą dookoła świata. Nic lepszego nie mogłem wymyśleć.
I tu się – kurwa – zaczyna proza życia i Polska rzeczywistość.
Przez kolejnych 10 lat nie pozwolono mi nigdzie wyjechać, zabrano mi paszport i „władza ludowa” poprzez UB utrudniała mi życie, twierdząc że będąc poza granicami kraju działałem na szkodę polskich interesów. Przez 10 lat prosiłem o paszport ponieważ znowu chciałem jechać dookoła świata, ale dostawałem odmowy i co gorsza za każdym razem z i innego paragrafu. Absolutnie nic złego nie zrobiłem i nie powiedziałem na temat mojego kraju – Polski Ludowej. Przecież oni dali mi motocykl i pieniądze na podróż (dostałem 2500 dolarów. W podróży
wydałem w sumie 2800 dolarów, dokładając 350 dolarów przywiezione z Indii). Nie chciałem być tą wroną, która własne gniazdo kala. UB chciało mnie też zamknąć do więzienia (podobno miałem pewne 2 lata odsiadki) między innymi za to, że na motocyklu był namalowany polski orzeł – godło narodowe.
Podobno jako obywatel Polski mam prawo do flagi biało-czerwonej, ale za pokazywanie orla wsadzali do więzienia. Nie wiedziałem o tym i dalej nie jest to dla mnie zrozumiale. Jakoś mi się udało, nie zamknęli mnie. Przez te 10 lat ciągnęło mnie w świat. Pojechałbym lub nawet poszedł pchając taczki przed sobą lub nawet wszystko do plecaka wsadzić, byle tylko podróżować.
Dopiero w 1984 roku, po odwilży „Solidarności”, otrzymałem paszport.
Ja, żona Urszula i 6-letnia córeczka, jedynaczka Marta. Z pielgrzymką do Rzymu wyjechaliśmy i tyle nas widziano. Od 1984 roku mieszkam w Houston w stanie Texas, w USA i dobrze
mi tak. Ciągle w podróży, byłem już 500 razy dookoła Ameryki i Kanady, przejechałem wielką, 18-kołową ciężarówka ponad 5 milionów mil i byłem kilka razy
dookoła świata na motocyklach i dookoła Ameryki Południowej.
Tomasz to tyle.
Muszę kończyć ponieważ już czeka na mnie załadowany samochód, jadę do Los Angeles z 24 tonami czekolady. Słodki ładunek.
Marek Michel,
Dallas (USA),
21 kwietnia 2011 roku
W latach 90. i po roku 2000 Marek podróżował najczęściej motocyklem Kawasaki KLR 650.
Marek Michel zmarł 8 lipca 2014 roku, po walce z ciężką chorobą.
Jego WSK z 1974 roku znajduje się obecnie w muzeum w Świdniku.
Dziś podróżnicy nie ruszają w taką trasę motocyklami mniejszymi niż 600 cm³, do tego mają łączność satelitarną z każdego miejsca na ziemi oraz budżet idący w dziesiątki tysięcy dolarów czy euro. Marek Michel miał tylko nowy 7-konny motocykl WSK 125, trochę bagażu, 2500 dolarów i serce pełne pasji podróżniczej. O jego wyczynie powinien wiedzieć każdy polski motocyklista.
- Pełny tekst i zdjęcia w Magazynie iMotocykl nr 16: [LINK]