7 Dróg Do Piekła. Bagstone.
Po zimnej i mglistej nocy nastaje równie nieprzyjemny poranek. Zmęczenie powoli daje się we znaki. Do tego dochodzi jeszcze przejmujący chłód.
Mimo całkiem ciepłej odzieży zimne igły wbijają się pod ubranie. Szczególnie daje się to odczuć od pasa w dół oraz na twarzy, ponieważ z powodu ciągle parującej szybki muszę jechać w częściowo otwartym kasku. Prędkość podróżna starego motocykla nie jest może zbyt imponująca, jednak zimne powietrze w połączeniu z wielogodzinnym wystawieniem się na jego działanie robią swoje. Nogi powoli zaczynają drętwieć. Wyjazd w pierwszych dniach marca, bądź co bądź, w góry to jednak był dość szalony pomysł a wrażenie ciepła iluzoryczne. Obiecuję sobie zrobić dłuższą przerwę w Belgii, w pierwszej większej napotkanej miejscowości. No dobrze, nie musi być „większa”. Aby tylko miała stację paliw. A w niej włączone ogrzewanie i gorącą kawę, bo moja,mimo iż w termosie, dawno zdążyła już wystygnąć.A może nawet i zamarzła? Przejeżdżając obok jakiejś małej miejscowości widzę kierowców z zacięciem czyszczących ze szronu szyby swoich samochodów. A więc temperatura jest ujemna. A patrząc, ile mają roboty, dochodzę do wniosku że jest nawet całkiem sporo na minusie.
Na razie, póki co, elegancka, równa, czysta i zadbana luksemburska autostrada prowadzi mnie na północ. Teren jest górzysty. Podjazdy nie są strome, jednak ciągną się całymi kilometrami. Niby nic strasznego. Ale dla starego silnika o mocy niecałych 30 KM są odczuwalne. Dobrze że jadę w pojedynkę i z minimalistycznym bagażem. Jazda w dwie osoby z pełnym obciążeniem stanowiłaby już pewien problem. Na szczęście jednak obywa się bez redukcji biegu i motocykl, chociaż z pewnym wysiłkiem, wspina się na wzniesienia na ostatnim przełożeniu. Krajobrazy, wcześniej także urzekające, robią się coraz piękniejsze. W końcu to już Ardeny…
Dalszą część felietonu znajdziesz w wydaniu Swoimi Drogami.
Kliknij w obrazek i pobierz.