Choroba zwana zapomnianą
Zaczęło się dość wcześnie, bo już w latach dziecięcych od rodzinnego samochodu rosyjskiej marki Zaporożec, a dokładniej od modelu 968A z wlotami powietrza jak F16. Ta „Zemsta Stalina” lub inaczej „Fordkozak” wrył się w moją pamięć dość głęboko i po wielu latach dał o sobie znać. Będąc uczniem szkoły średniej, często przeglądałem czasopisma motoryzacyjne. Moją uwagę przyciągnął motocykl, w którym zastosowano jednostkę napędową z Zaporożca. Wiele razy przyglądałem się temu zdjęciu, które pomału wyzwoliło u mnie chęć posiadania czegoś takiego, co wyróżniałoby się pośród innych motocykli.Niestety marzenia były marzeniami i do ich spełnienia była daleka droga, bo ani kasy nie miałem, ani umiejętności budowniczego.
Szkołę skończyłem, wojsko wezwało do przymusowego odsiedzenia, a potem trafiła się okazja i wyjechałem za groszem do zachodniego sąsiada. Któregoś dnia postanowiłem przejrzeć sobie wszystkie czasopisma, które uzbierały się za młodu. I znów trafiłem na Zaporożca. W moim mózgu zawirowało,tysiąc myśli na sekundę i to jedno zdjęcie z sercem auta w motocyklu. Tym razem nie dałem za wygraną. Postanowiłem drążyć temat. Niestety, w internecie były szczątkowe informacje na temat tego typu wynalazków.Ale pewnego zimowego dnia trafił się na portalu aukcyjnym wymarzony SAM o nazwie „Arlen Ness”. Zbudowany gdzieś w okolicach Boguchwały na Podkarpaciu. Nie zastanawiając się długo, ruszyłem do Sandomierza, bo stamtąd było ogłoszenie. Moim oczom ukazał się srebrny egzemplarz i po krótkim targu szybko wylądował na przyczepce.
Jednostka napędowa wymagała remontu, skrzynia biegów uszkodzona, a cała reszta była do drobnych poprawek. Rozebrałem go w drobny mak, a każdą zimową chwilę spędzałem w garażu, czyszcząc i polerując elementy. Jego remont nie trwał zbyt długo i bardzo szybko wyjechałem na ulicę. To było to – smak wolności i myśl, że nikt nie ma identycznego motocykla jak mój.
Kliknij w obrazek i pobierz.