Londyński Sen
Przepis Szymona na to, jak zrobić bobbera i nie przepłacić. Kawasaki Vulcan 800 po angielsku.
Nie mam pojęcia, czy amerykański styl customów sprzed kilku lat po prostu się przejadł, czy zaczynamy dostrzegać rękodzieło i wyobraźnię zapomnianych rzemieślników zamiast kartkować katalogi wiodących firm z akcesoryjnymi częściami do wszystkich motocykli świata. Może oszukujemy się tylko, że w naszych zaciszach garaży i warsztatów powstają prawdziwe motocykle customowe, a tak naprawdę składamy klocki w jedną całość bez jakiejkolwiek ingerencji w strukturę naszego motocykla.
Bobbery były budowane już w latach 60-tych kiedy w USA klasyczna linia Harleya przestała satysfakcjonować ówczesnych motocyklistów i zaczęła się era przeróbek. Postanowiłem podążyć tą samą drogą. Bazą do budowy stał się VN 800 z 1995 roku. Było kilka argumentów „za” podczas wyboru motocykla. Pierwszym i chyba najważniejszym była konstrukcja ramy osiemsetki – typowy softail imitujący sztywne zawieszenie, co pozwoliło na założenie siedzenia na sprężynach i błotnika leżącego wręcz na oponie, ale o tym później. Kolejnym plusem był silnik: zasilany jednym gaźnikiem, dość mocny, a zarazem oszczędny i przy zastosowaniu pustych wydechów dający niesamowity dźwięk.
Ideą motocykli typu bobber było pozostawienie na nich jedynie elementów niezbędnych do jazdy. Takie elementy jak sakwy, szyby, lightbary, bagażniki poszły w odstawkę na rzecz ręcznie robionych detali. Vulcan, którego kupiłem nie posiadał zbyt wiele dodatków i od razu mogłem przystąpić do wprowadzania moich pomysłów. Tematem przewodnim stał się Londyn – jego życie kulturalne, klimat i architektura nieporównywalna z żadnym innym miastem na świecie. Odkręciłem błotniki – przedni już nigdy nie powrócił na swoje miejsce, zdemontowałem zbiornik paliwa, siedzenie, uchwyty błotnika, konsolę z zegarem. W tym momencie Vulcan wyglądał już dużo lepiej…
Dalszą część artykułu znajdziesz w wydaniu Swoimi Drogami.
Kliknij w obrazek i pobierz.