Wypłukać szlam.
Nie, to nie jest żadne antywojenne hasło (chociaż być może właśnie tu i teraz, takowe najbardziej by się przydało). Sprawa jest o wiele mniej zawiła i dotyczy czystości silników naszych jednośladów. Wraz z nadchodzącą wiosną, zakręcimy akumulatory, dopompujemy opony i zapewne uznamy maszyny za gotowe do startu. No, niekoniecznie.
Wszyscy wiemy, że olej silnikowy trzeba wymieniać. I wymieniamy go. Czasami nawet na czas. No, wszyscy wiedzą jak to jest. Ci od wysokoobrotowych silników podchodzą do sprawy staranniej, pozostali na większym luzie. Inna sprawa, czy wymieniamy olej prawidłowo. I nie chodzi tylko o wlanie płynu o właściwościach fizyko-chemicznych zbliżonych do tego, który skrzynię korbową opuścił. Rzecz bowiem w tym, jak pozbyć się całości zużytego oleju. Skutecznie.
Ktoś powie, że to bardzo proste. Wszak korek spustowy oleju, z reguły umieszczony jest w najniższym punkcie miski olejowej i co ma z niej wylecieć, to właśnie tamtędy miskę opuszcza. Nic bardziej mylnego. W trakcie eksploatacji, olej lubi gęstnieć a nawet tworzyć skrzepy. Pozbycie się ich siłami samej grawitacji, nie jest łatwe, a nawet możliwe. A warto wiedzieć, że nie mówimy wyłącznie o złogach w skrzyni korbowej. Dużo bardziej niebezpieczne są zapieczone ślady oleju osiadające na pierścieniach i zaworach.
Te nagary pojawiają się w silnikach spalinowych od czasu wprowadzenia tzw. eko dodatków do paliw. To właśnie one odkładają się, w trakcie procesu spalania, na gniazdach zaworów, tłokach, pierścieniach i zaworach. Problemem jest, że tworzą na wymienionych elementach progi lub właśnie nagary, które w skrajnych sytuacjach blokują pracę pierścieni a nawet domykanie zaworów. Nietrudno wyobrazić sobie konsekwencje takich procesów i większe zużycie paliwa i oleju jest tu najmniej groźne.
Więcej o czystości w silnikach jednośladów w magazynie iMoto numer 22.