Hasanie po Kirgistanie
Motocykl to piękna maszyna. Niektórzy twierdzą nawet, że posiada duszę. Jednakże bez jeźdźca motocykl pozostaje jedynie urządzeniem, martwym przedmiotem. Człowiek natomiast, bez motocykla jest jedynie człowiekiem.
Aby stać się motocyklistą, człowiekowi potrzebny jest motocykl. Pojedynczo mają ograniczone możliwości, niemniej łącząc swe siły tworzą niepokonany zespół. Symbiozę człowieka i maszyny, gdzie biologia łączy się z technologią, tworząc nietuzinkowy duet. Wierzchowiec i jeździec. Dwaj kompani, którzy podczas przemierzania świata, tworzą jedną całość i polegają wzajemnie na swoich możliwościach. Siła umysłu i siła koni mechanicznych. Wspólnie rozwijają skrzydła wolności, przemierzając odległe krainy. Wspólnie przełamują kolejne bariery i docierają w zakątki świata na pozór niedostępne dla pojazdów zmechanizowanych.
Wspinają się na góry i wyżyny, gdzie rozrzedzone powietrze powoduje, iż oba serca, zarówno biologiczne jak i mechaniczne, zaczynają łomotać w synchronicznej arytmii, borykając się wespół z niedostatkiem życiodajnego tlenu. Czego jak czego, ale to właśnie górskich przepraw nie brakowało podczas kolejnej wyprawy. Po powrocie z Australii i Tasmanii, oraz po kilku miesiącach przygotowań i odpoczynku, nadeszła pora znów ruszyć w nieznane, tym razem do serca Azji. Zmianie uległ nie tylko rejon świata, lecz również charakter eskapady. Zamiast samotnej wyprawy, tym razem dołączyłem do grupy podróżników z “www.podrozemotocyklowe.com” i z pokaźnych rozmiarów watahą ruszyłem na podbój krainy jurt i kumysu – górzystej Kirgizji. To właśnie malownicze góry pokrywają ponad 90% terytorium tego kraju. Widoki oraz ekstremalne warunki jazdy dostarczają tutaj niezapomnianych wrażeń.
W Kirgizji zresztą, nie tylko warunki jazdy są ekstremalne. Mimo iż piękna to kraina, turystyka praktycznie tu nie istnieje. Dlatego też warunki sanitarne, noclegowe oraz żywnościowe niejednokrotnie dawały nam się ostro we znaki. Zaprawieni jednak w boju uczestnicy ekspedycji dawali sobie radę całkiem nieźle. Nie obyło się jednak bez wywrotek, z których jedna zakończyła się złamaną nogą, a kolejna uszkodzonym motocyklem. I tak z dwunastu motocykli, które
wyjechały z Biszkeku, gdzie znajdowała się nasza baza, do celu dotarło tylko dziesięć. Mimo wszystko jednak była to wspaniała przygoda oraz niesamowite przeżycie, które bez wątpienia każdy z nas pamiętać będzie do końca życia.
Kliknij w obrazek i pobierz.