Kogut na Dzikim Zachodzie
“Cudze chwalicie, swego nie znacie.”
No, ale cóż dzieje się, gdy w wyniku emigracji, cudze staje się własnym, a (w tymprzypadku amerykańska) obczyzna staje się nowym domem? Nie pozostaje nic innego, jak dobrze ją poznać, a najlepszym, w mej skromnej opinii, sposobem poznania jakiejkolwiek krainy, jest przemierzenie jej na stalowym rumaku. Motocyklowa wyprawa pozwala zasmakować kurzu i deszczu, tudzież zetrzeć się z masami powietrza, które próbują wyzwać mknącego wierzchowca z jeźdźcem na pojedynek, policzkując przy tym twarz śmiałka i targając nim na boki, aby w końcu z uznaniem zaszumieć wiatrem w jego rozwianych włosach i przynieść nieco ochłody w obliczu lejącego się z nieba słonecznego żaru. I mimo iż stawianiu czoła czynnikom atmosferycznym towarzyszy lekki dreszczyk emocji, jest to tylko jeden z wielu aspektów jazdy motocyklem, które składają się na poczucie prawdziwej przygody.
Niewątpliwie, ten sposób podróżowania pozwala na bliższe niż w przypadku pojazdów zamkniętych obcowanie z naturą, umożliwiając nie tylko podziwianie pięknych widoków, lecz również bardziej bezpośredni kontakt z przyrodą i świeżym powietrzem, bogactwem roślinności oraz jej naturalnych zapachów. Nie zawsze bezpieczne spotkania z lokalnymi przedstawicielami braci mniejszych,również potrafią niejednokrotnie podnieść poziom adrenaliny, zwłaszcza gdy nie chroni nas przed nimi bezpieczna bańka samochodowej karoserii.
Kliknij w obrazek i pobierz.