Kocham motocykle…
Rozmowa Wojtka Kopczyńskiego z Arkiem „Szajbą” Pawlukowiczem o motocyklach, które stawiają przed nim wyzwania.
Mój pierwszy własny jednoślad? To chyba był Komar… Zbyt długo zresztą nie pojeździł, bo już od małego lubiłem wszystkie moje pojazdy rozbierać i coś w nich po swojemu przerabiać. Nie zawsze to im wychodziło na zdrowie… Pierwszy „poważny” motocykl kupiłem w wieku 16 lat, była to Jawa 350,potem przyszła kolej na MZ 250. Już wtedy zaczęła fascynować mnie prędkość. Wtedy też miały miejsce pierwsze „gleby”. Po upadku na Jawie mam pamiątkę do dziś. Przytarłem sobie rękę tak mocno, że strupy schodziły mi przez całe wakacje.
Jeszcze surowszą nauczkę dała mi MZ. Po wypadku na niej miałem operacyjnie składany obojczyk. Jednak to nie zraziło mnie do motocykli, raczej nauczyło respektu do nich i pokazało jak mało jeszcze umiem. Z czasem pojawiły się w moim garażu japońskie ścigacze. Cały tydzień ciężko się pracowało mna to, by przez weekend poszaleć na motocyklu. To był właściwie mój jedyny cel w życiu. Okazało się, że w okolicy mieszka więcej takich „wariatów” jak ja. Zaczęliśmy regularnie spotykać się na obwodnicy, czy na torze w Starym Kisielinie. No i tak powstał „Dziki Zachód – pozytywnie szajbnięci” – nieformalna grupa motocyklowa. Nie mamy żadnego regulaminu ani hierarchii. Wszyscy jesteśmy równi i chcemy tylko jednego: popałować, podzidować, przypalić gumę, wyjeździć kilka baków paliwa przez weekend, by w ten sposób nabrać sił do pracy przez resztę tygodnia.
Dalszą część relacji z rozmowy znajdziesz w wydaniu Swoimi Drogami.
Kliknij w obrazek i pobierz.