Maroko Część I
Relacja z przygotowań, planów i podróży do Maroko.
„Z samowo naczała był tawariszcz bog i tawariszcz pierwyj sekretar…” Przepraszam, to chyba nie ta opowieść, ale zaczyna się ciekawie. Tu natomiast chciałem wam opowiedzieć o Afryce. Mojej Afryce, do której zawsze chciałem pojechać, ale zawsze znalazłem setkę usprawiedliwień sankcjonujących odkładanie tego projektu. A to praca, a to rodzina, a to finanse… Budowanie piramidy niemożliwości jak mawiał mój kolega, ale tym razem chyba się uda. Czas pokaże…
Grudzień. Siedzę wlepiając oczy w monitor. W lecie zginął mój kolega i siedzę czytając jego opowieści o dalekich podróżach. Ile to już lat od naszego ostatniego spotkania? Chyba ponad dziesięć. To było na bazarze motocyklowym. Stał oparty o swój motocykl i snuł opowieść wpatrującej się w niego gromadzie o podróżach do dalekich egzotycznych krain. Zobaczył mnie, pomachał… Potem przy stoliku z jedzeniem wymieniliśmy grzeczności. Jak to się stało, że zawędrowaliśmy do innych światów, które mijały się obojętnie, choć jeszcze parę lat temu nic tego nie zapowiadało. Fakt, wtedy byliśmy o te parę lat młodsi z głowami nabitymi marzeniami. Co się ze mną stało? Zjadło mnie życie, a właściwie pogoń za własnym ogonem. Głód wrażeń zagłuszył marzenia, goniąc mnie od jednej bzdury do innej. Wojsko, po wojsku jakieś mniej lub bardziej udane szamotanie się z przeciwnościami losu i fascynacja nowościami techniki zawiodły mnie w ślepy zaułek bezcelowego ganiania za dniem wczorajszym.
Dopiero jego odejście (śmierć) przypomniało mi o utraconych marzeniach. Przeczytałem chyba wszystkie opowieści. W sercu coś łkało. Miałem go na wyciągnięcie ręki, zawsze mogłem pojechać, pogadać… Teraz została pustka. Paradoksalnie, to chyba dzięki niemu, siedzę i piszę te słowa planując podróż. Oddał mi marzenia. Jest grudzień… Na monitorze informacja – wolne miejsca. Odpisuję – jestem chętny. Troszkę taki niekontrolowany spontan.Jeszcze nie zakończyłem jednej ważnej inwestycji, kasa na styk, a praktycznie jej brak…
Rozmowa z żoną:
– Wiesz chciałbym…
– No to jedź, tyle razy odkładałeś.
– Ale chyba teraz nie jest to najlepsza pora.
– Nigdy nie jest, zawsze coś się znajdzie przeciw, a jak nie teraz to kiedy? – odpowiada i burzy moją piramidę niemożliwości, którą znów misternie zaczynam budować.
Kiedyś ktoś mądry powiedział: „Nie zastanawiaj się jak czegoś niezrobić, tylko jak pokonać przeciwności.”
Dalszą część artykułu znajdziesz w wydaniu Swoimi Drogami.
Kliknij w obrazek i pobierz.