Rozmowy o „sportach” i szlifowaniu slajderów.
Jako jedyny z redakcji dosiadam motocykla sportowego. Może nawet nie tyle sportowego, co turystyczno – sportowego, albo nawet sportowo – turystycznego. Jak kto woli. W każdym razie piekielnie szybkie, strasznie długie i czerwone. To wystarczyło, aby w delikatny sposób szacowne grono redakcyjne dało mi do zrozumienia, że jestem najlepszym kandydatem do napisania kilku słów o motocyklach czysto sportowych. Zresztą w wielu Waszych mailach i opiniach pojawiły się pytania, dlaczego o plastikach nie ma w kwartalniku ani słowa. Opinie czytelników trzeba szanować, bo przecież dla Was to wszystko robimy, a ja nie ukrywam też, że jestem fanem tego rodzaju motocykli. Voilà!
Paweł Szymański:
Paweł, podziel się z nami swoją opinią, jak to jest z tymi sportami? Co Ciebie i innych w nich fascynuje?
Paweł:
Zawsze marzyłem o „ścigaczu”. Od samego początku, kiedy zrodził się pomysł zrobienia kategorii A, miałem w zamyśle zakup motocykla sportowego. To jest chyba kwestia charakteru. Najpierw auto sportowe, potem motocykle sportowe, więc musi być to coś we krwi.
Tak, benzyna wysokooktanowa, znam cię nie od dziś.
No właśnie. Jedynie głos rozsądku bardziej doświadczonych motocyklistów poradził mi wybór na pierwszy motocykl Yamahę Fazer, w celu oswojenia się z czymś większym niż dwieście pięćdziesiątka używana podczas kursu.
Czym tak naprawdę różni się motocykl sportowy od, na przykład, turystycznego? Czy to są duże różnice?
Skąd wziąłeś takie głupie pytanie? Zasadniczo to wszystkim. Od pozycji na motocyklu, poprzez silnik, hamulce, zawieszenie, temat rzeka. Są jak dwa inne światy, choć od czasu do czasu trafiam na opowieści osób, które objechały pół świata na R Jedynce
Chyba musiałbym kolejne kilka miesięcy okładać tyłek lodem. Powiedz mi dlaczego wybrałeś akurat taki motocykl? GSX-R to chyba jedna z najlepszych konstrukcji na rynku? Pewnie jestem subiektywny, bo wszystkie współczesne motocykle jakie miałem, to było Suzuki.
Trochę z przypadku. Z pierwszego motocykla chciałem przesiąść się na Kawasaki Ninja ZX6-R, jednak nie udało mi się znaleźć wymarzonej „igły” tego modelu, a w międzyczasie kolega zmieniał swój GSX-R K4 600 na K7 750. Długo się nie zastanawiałem i skorzystałem z tej okazji. Nie żałuję, gdyż oprócz samej satysfakcji jaką daje mi ten motocykl, to również poznałem – dzięki temu akurat modelowi – mnóstwo super ludzi na forum GSX-R.
Kliknij w obrazek i pobierz.